Log In / Sign In

Rynek fotowoltaiki w Europie spowalnia?

Fotowoltaika w Europie wyhamowuje, zamiast coraz szybciej rosnąć. W Polsce jeszcze przyśpiesza, a w ub. r. uruchomiliśmy więcej solarów niż słoneczna Hiszpania, ale bez politycznego kompromisu możemy powtórzyć scenariusz nagłego zatrzymania inwestycji.

Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda świetnie – paneli słonecznych (PV) przybywa na całym świecie, ich udział w dostawach energii rośnie. Kolejne europejskie kraje – nawet tak pochmurne jak Wielka Brytania – dołączają do światowej czołówki wytwórców energii ze słońca (w 2014 roku zainstalowały najwięcej PV w Europie).

Niemcy przekroczyli już swój plan mocy zainstalowanej na 2017 rok. Nasi zachodni sąsiedzi mają już więcej paneli słonecznych(38 230 MW) niż liczy sobie cały polski system elektroenergetyczny. A i nawet w Polsce w pierwszym kwartale tego roku moc PV skoczyła do 40 MW.

Jednak gdy przyjrzymy się bliżej – nie na skumulowaną moc, ale na tempo wzrostu energetyki słonecznej w Europie – widać coraz mocniejszy cień. Rozwój fotowoltaiki w Europie wyhamowuje i to bardzo szybko.

Niekontrolowane wzrosty i spektakularne upadki

Niemcy, chociaż znacznie wyprzedzają swój bardo ambitny plan mocy zainstalowanej PV w systemie, to jednak mogą go nie zrealizować. Podczas gdy jeszcze w latach 2011-2012 Niemcy oddawali do użytku po 7400-7600 MW, w ubiegłym roku zainstalowali już “tylko” 1899 MW, w stosunku do 2,1 GW przewidywanych przez uznaną firmę doradczą IHS, ale także w stosunku do 3,5 GW jakie Niemcy planowali oddawać co roku i 2254 MW jakie powinni jeszcze średniorocznie oddawać do 2020 roku, aby osiągnąć swój cel – 51 753 MW mocy zainstalowanej w fotowoltaice do końca tej dekady.

Gorzej sytuacja wygląda w krajach południa Europy – które miały być słonecznym zagłębiem starego kontynentu. Wyprodukowana tam energia słoneczna miała się uzupełniać z dużą ilością energii z morskich farm wiatrowych na Morzu Północnym oraz energetyką wodną z Gór Skandynawskich i Alp.

Tymczasem Hiszpania, która w 2008 roku przeżyła pięciokrotny wzrost mocy PV do ponad 2700 MW, następnego roku uruchomiła już tylko… 17 MW. W ubiegłym roku w Hiszpanii powstało mniej instalacji PV niż… w Polsce.

W jej ślady poszedł rząd w Pradze. Bardzo korzystny system wsparcia fotowoltaiki sprawił, że branża odnotowała nieoczekiwany boom w 2010 roku. Niewielkie Czechy uruchomiły wówczas blisko 1500 MW farm słonecznych, stając się trzecim największym inwestorem na świecie. Jednak nagły wzrost kosztów wsparcia wywołał histeryczna reakcję operatora sieci przesyłowych i rządu. Pierwszy wprowadził moratorium na przyłączenie nowych farm, a drugi podatek obcinający ponadprzeciętne zyski dużych inwestorów. W 2011 roku Czesi uruchomili już tylko… 12 MW. Od tamtej pory branża PV rozwija się bardzo wolno.

Los Czechów podzielili w tym samym roku Słowacy. Także zbyt wysokie wsparcie sprawiło, że farm słonecznych przybyło zdecydowanie więcej, niż oczekiwał rząd. W 2010 roku Słowacy uruchomili ponad 300 MW, po czym przykręcili śrubę tak, że rok później powstało już tylko 15 MW, a w 2013 roku zero.

Podobny niekontrolowany przyrost energetyki słonecznej Włosi przeżyli w 2011 roku – aż o 9,3 GW – co nigdy później się już nie powtórzyło, bo rząd także zaczął mocniej kontrolować tę branżę w obawie przed wzrostem kosztów dopłat ponoszonych przez odbiorców. W ciągu ostatnich dwóch lat na półwyspie Apenińskim przybywało po 1,5 GW mocy w farmach solarnych. Teraz Włochy mają już 19 GW mocy w tej technologii, która dostarcza blisko 5 proc. rocznego zapotrzebowania i oczekiwany rozwój PV ma utrzymać ostatni trend.

Rynek fotowoltaiki: solaroptymizm

Historia wzlotów i upadków rynków PV w tych krajach to efekt dwóch elementów – bardo szybko spadających kosztów instalacji fotowoltaicznych i łatwości inwestycji w te źródła.

Zwykle, gdy rządy tych krajów przyjmowały poziom wsparcia dla sektora (bazujący na wcześniejszych analizach, stworzonych w oparciu o jeszcze wcześniejsze dane rynkowe), koszty instalacji PV były już znacznie niższe, niż zakładane w systemie wsparcia, a z roku na rok jeszcze się obniżały. W efekcie gdy przepisy zaczynały obowiązywać, a branża zaczynała się rozkręcać i przez to także znacznie redukowała koszty instalacji w danym kraju, okazywało się, że koszty rozwoju PV są znacznie niższe, niż otrzymywane wsparcie.

To przyciągało nowych inwestorów tym bardziej, że technologia PV jest prosta w montażu i obsłudze. Inwestorem może zostać więc praktycznie każdy. To prosty scenariusz na to, aby rynek rozwinął się zdecydowanie bardziej, niż planowali politycy, którym zależy na pilnowaniu kosztów energii. A fotowoltaika, mimo dynamicznego spadu kosztów, nadal jest jedna z najdroższych technologii odnawialnych.

To jak trudno zapanować nad rozwojem tego rynku doskonale obrazują prognozy Europejskiej Organizacji Przemysłu Fotowoltaicznego (EPIA). Podczas gdy w pierwszych latach solarnego boomu prognozy EPIA były stale niedoszacowywane, bo rynek – m.in. dzięki wysokim subsydiom w Hiszpanii, Włoszech, Czechach czy Niemczech – rozwijał się zdecydowanie szybciej, niż ktokolwiek przewidywał, to w ostatnich latach są stale przeszacowane.

Jeszcze w 2013 roku EPIA prognozowała, że w 2014 roku w Unii Europejskiej przybędzie 18,3 GW paneli słonecznych, a w 2015 już 21,4 GW. W rzeczywistości w ubiegłym roku powstało ich 6,9 GW. A nowa, skorygowana prognoza na ten rok mówi o wzroście o 13,6 GW.

Lekcja dla Polski, którą każdy widzi inaczej

Przykłady Niemiec, Hiszpanii czy Czech to ważna lekcja dla nas. Dlaczego? Jak rynek fotowoltaiki w Polsce może się dalej rozwijać? O tym w dokończeniu analizy na portalu WysokieNapiecie.pl